środa, 16 grudnia 2015

Historia Jazdy konnej

Obiecałam, że przedstawię Wam tą historię, jest ona długa, dla cierpliwych osób, jednak chciałabym, żebyś ie ją poznali. Zaczęło się od kilku niewinnych kółek oprowadzanki podczas ferii. Od razu mi się spodobało, kilka miesięcy pózniej dostałam telefon od przyjaciółki. Zaproponowała mi darmowa jazdę ale powiedziała ze mam 15 minut do autobusu. Oczywiście sie zgodziłam i juz za chwilę jechałyśmy do stajni. Jazda mi się podobała, myślałam że robię ogromne postępy, a jedynie powtarzałam błędy starszych koleżanek na których kazano mi się wzorować. Byłam zakochana w jeździe i na każdą czekałam z niecierpliwością. W międzyczasie dzięki stajni odnowiłam relacje ze znajomą z podstawówki, która obecnie jest moją przyjaciółką. Z czasem jazdy były sponsorowane coraz rzadziej a atmosfera w stajni coraz bardziej mnie dołowała. Znajoma poleciła mi super stajnię, nowszą, lepszą, z lepszymi trenerami i końmi. Wahałam się, ponieważ odstraszała mnie cena 40 zł za lekcję. Jednak za namową koleżanki, zgodziłam się. Koń na którym jeździłam był w lepszej kondycji niż konie z poprzedniej stajni. Miał dużo energii, a instruktorka zwracała uwagę na każdy detal i wymyślała ciekawe ćwiczenia. Mimo braku pieniędzy postanowiłam tam wrócić. Odmawiałam sobie dosłownie wszystkiego, by uzbierać na jazdę, nawet nie kupowałam jedzenia w szkole. Udało się, kupiłam karnet w Stangrecie. Przed jazdą dziewczyny przedstawiły mi się i same zaproponowały, że nauczą mnie jak siodłać konia, byłam zachwycona atmosferą w nowej stajni! W poprzednim ośrodku nie mogłam się o to doprosić. Miałam jakieś doświadczenie w pracy z plochliwymi psami, którymi zajmowałam się w schronisku, właśnie te "dzikie" najbardziej kochałam. Pradopodobnie z tego powodu zaintrygował mnie pewien koń. Miał na imię Boston (stąd moja nazwa) wydał mi się bardzo sympatyczny. Miał jedną "wadę" - bał się czasami na przykład ścian hali. Poczułam jakieś powiązanie między tymi psami a Bostonem. Spędzałam cały wolny czas w stajni, ze znajomymi z którymi szybko złapałam kontakt i z Bostonem, którego lubiłam kąpać i siedzieć z nim. Szybko się przywiązałam, chociaż nie mogłam spędzać z nim całego czasu ponieważ był rownież ulubieńcem tamtejszej pracownicy która często na nim jeździła. Okazało się, że Boston wyjeżdża do innego miasta. Na ostatniej jeździe na nim rządziły mną takie emocje, że pod koniec w galopie zemdlałam i spadłam doznając wstrząsu mózgu. Myślałam, że jest dobrze i wsiadłam ponownie, bo bardzo chciałam dokończyć jazdę, wlasnie miałam skakać małą przeszkodę.  Ponownie zemdlałam. Instruktorka zdjęła mnie z konia i trafiłam do szpitala. Po wyjściu miałam nie chodzić tzy dni i nie jeździć miesiąc. Jednak na drugi dzień pojechałam do stajni. Boston w krótce wyjechał, a ja później miałam coraz mniej pieniędzy. Bardzo za nim tęskniłam, ponieważ mocno się przywiązuję.  Przez jakiś czas jeździłam w Stangrecie na malutkim kucyku co bardzo mi sie podobało, ponieważ uwielbiam kucyki. Wkrótce i on wyjechał. Pojawiła się propozycja jazdy na bardzo młodziutkim koniu który prawie nic nie umiał a ja jeszcze nie byłam w stanie go tego nauczyć. Miał na imię Kuba i był ogierem rasy konik polski. Stwierdziłam ze jest cudowny i pomimo strachu zgodziłam się na darmowe jazdy wzamian za pomoc. Było cudownie bo wreszcie jeździłam kilka razy w tygodniu. Jeździłam tam razem z Przyjaciółką Natalką. Myślę, że to było niebezpieczne, ponieważ miałyśmy do dyspozycji jedynie tereny, konia często nie dało się zatrzymać, nie radziłyśmy sobie z nim, przez jazdy bez trenera pogorszyły się moje umiejętności jazdy. Musiałam tam długo dojeżdżać. Po pewnym czasie współwłaścicielka tego konia zaproponowała mi jazdę na dużej klaczy w innym miejscu. W małej stajni na cedzynie. Było bliżej i były tam lepsze warunki. Klacz rownież była młoda, ale nie aż tak. Miałam sie tam zajmować dwoma końmi, klaczą Brawią i ogierem Butrymem. Butrym nie był do jazdy ponieważ był zbyt młody. Może dlatego tak się z nim zaprzyjaźniliśmy. Oboje się polibiliśmy, ufałam mu jak żadnemu innemu zwierzęciu. Biegałam z nim na padoku, bawiłam się, chodziłam na spacery po lesie i lonżowałam go. Miał zostać z nami na zawsze. Pokochałam go. Na cedzynie poznałam na prawdę wspaniałych ludzi, nową muzykę, rozwijałam się i skakałam trochę większe przeszkody. Siedziałam tam całymi dniami nawet jeśli nie jeździłam, uwielbiałam spędzać czas z tamtymi ludźmi i końmi. Nagle z dnia na dzień dowiedziałam się, że butrym zostaje sprzedany i wyjeżdża za 3 dni. Byłam w szoku. Nie chciałam tego, miałam nadzieję, że zostanie, nie chciałam kolejnego rozstania. W tym samym czasie zdechł pies z którym byłam mocno związana w schronisku. Było ciezko. Właścicielki Butryma nie było w mieście, więc miałam pomóc w zapakowaniu Butryma do Bukmanki. Były z tym problemy ponieważ koń się bał, uciekał, ja płakałam przy tym przez ponad cztery godziny. Nie udało nam się go zapakować. Ja następnego dnia nie pojechałam do stajni, sami go zaparkowali i pojechał. To rozstanie bolało najbardziej. Znajoma sprzedała również klacz i postanowiła kupić nowego konia. Miałam wtedy pieniądze po bierzmowaniu i w ciemno nie znając konia postanowiłam go współdzerżawić. Koń miał na imię Lord Of The Dance i był chyba najlepszym koniem na jakim miałam okazję jeździć. Był z Niemiec. Na początku było ciężko ponieważ moja pierwsza jazda odbyła się na hali namiotowej podczas gdy niewyobrażalny wiatr rzucał jej ścianami. Koń był ogromny, był przerażony
nowym miejscem, była burza. Było kilka incydentów choć nie spadłam. Strasznie mi sie spodobało, był to trochę bardziej sportowy koń niż te wcześniejsze. Miałam na nim treningi sportowe, na ktorych częściej skakałam. Uczyłam się równowagi itp jeżdżąc i skacząc bez wodzy, strzemion. To był najlepszy czas mojej jeździeckiej przygody. Niestety pieniędzy starczyło tylko na miesiąc. Ostatniego dnia dzierżawy wybrałyśmy sie z koleżanką w teren, który był szczęściem w nieszczęściu. Konie nas poniosły, mogłam zginąć, koń był bardzo poobcierany. Do tej pory trzęsę sie kiedy wracam do tych wspomnień. Chciałabym tego nie pamietać. Po kilku kilometrach cwału spadłam wjeżdżając w drzewo, koń wrócił sam. Telefon mi się rozładował, trenerka wyjechała mnie szukać. Po powrocie czułam ogromny wstyd i byłam nadal przerażona. Pózniej jeździłam sporadycznie na cedzynie, Lord został sprzedany. Rownież za nim tęskniłam. Wsiadalam jeszcze na rożne konie znajomej, jednak nie wychodziło bo  były młode i nie dogadywalam sie z nimi. Na wiosnę znowu zemdlałam i nie mogłam jeździć. W zimę koleżanka załatwiła mi klacz do jazdy poniewaz jej właścicielka była w ciąży. Po paru akcjach zaczęłam się jej bać, Część jazdy płakałam ze strachu i ze szczęścia, że przelamywałam swoje lęki. Zostałam niesłusznie posądzona o kilka głupich rzeczy i przestałam się nią zajmować. Później jeszcze próbowałam z koleżanką jeździć prywatne konie i pewnego człowieka, lecz po drugiej jeździe właściciel pokłócił się z koleżanką i się wyniosłyśmy ze stajni. Później już wsiadłam tylko kilka razy na pojedyncze konie. Teraz niczego nie brakuje mi bardziej niż jazdy. Podkowa po Lordzie wisi na ścianie i każde spojrzenie na nią wywołuje napływ łez do oczu. Tak samo znaleziony kask, czy bryczesy przy sprzątaniu. Wtedy cieszyłam się z każdej minuty w stajni, odmawiałam sobie wszystkiego dla jazdy i dla koni robiłam wszystko. A teraz mi tego niesamowicie brakuje a powrót do jazdy wydaje się czymś kosmicznym. Podziwiam i dziękuję, jesli ktoś dotrwał do końca, nie dało się tego krócej opisać, a i tak wiele nie napisałam. Wyciągam z mojej historii jeden ważny wniosek, NIGDY nie rezygnujcie z tego co kochacie.  

                         Jedna z moich ostatnich jazd



Jedna z klaczy z Cedzyny- Fortuna.



Boston


Kubuś :)



Fortuna



Kubuś 



Gabrysia, Gedeon i ja na Feniksie, w Stangrecie.




Kucyk ze Stangretu :D Gracja



Lord Of The Dance lll 




Butrym




Lord i ucieczka od strasznej ściany.



Dela ze Stangretu.



dziękuję. :)

2 komentarze:

  1. Bardzo spodobał mi się Twój post. Jest bardzo motywujący, inspirujący i uchyla większy kawałek Twojego oddania dla pasji co jest niesamowicie pozytywne. Pozdrawiam
    PS nabijam statystyki :*
    M.M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, to bardzo miłe i motywujące. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń