niedziela, 24 maja 2015

Przyjaźń ( długa historia)

Pytacie mnie często o moich przyjaciół i dziwicie się, że nie potrafię odpowiedzieć na to proste pytanie. Dla innych proste, dla mnie nie do końca. :) Postanowiłam Wam to wyjaśnić w tym poście. Dla mnie przyjaźni nie da się tak łatwo zinterpretować. Każda przyjaźń jest inna i rządzi się innymi zasadami, ale na pewno w każdej relacji są jakieś uczucia. Ja nie potrafię porównać jednej przyjaźni do drugiej i określić która jest lepsza. :) Myślę że wpłynęła na to moja przeszłość, więc najpierw przybliżę Wam moją historię. 
Czasów do 6 lat nie pamiętam zbyt dobrze, ale pamiętam jak poszłam do zerówki. Tam poznałam Agatę z którą zaprzyjaźniłam się w pierwszy dzień. Byłyśmy nie rozłączne, a nawet nie mogłam się bawić z innymi bo się obrażała. Później trafiłyśmy w podstawówce do innych klas i poznałam dwie nowe przyjaciółki Natalię i Olę. Natalia mieszkała 3 piętra pode mną więc znałam się z nią od maluszka, niestety nie pamiętam tego. Ola też mieszkała blisko. :) Z Agatą widywałam się nadal ale mniej. Najgorsze było to, że wszystkie 3 moje "przyjaciółki" się nienawidziły. Musiałam ukrywać że się z którąś spotykam i kłamać je, żeby się nie obraziły. Pewnego dnia huśtałam się z Agatą na huśtawce typu równoważnia. Agata dla zabawy uniosła mnie do góry i zeszła z huśtawki, w rezultacie upadłam z 1.5- 2 m wysokości na kość ogonową. Nie mogłam się ruszyć a nawet oddychać. Agata uznała, że udaję i śmiejąc się poszła sobie. Ja czołgałam się do domu kilkanaście minut na 4 piętro. Od tamtego czasu nie zamieniłam ani słowa z Agatą. :) Tak się skończyła "przyjaźń". Później bardziej przyjaźniłam się z Natalią, czasami widywałam się z Olą. Do 6 klasy podstawówki chodziłam już do innej szkoły, dosłownie na drugim końcu miasta i wracałam o 17 a one kończyły o 12, więc obrażały się na mnie, że się z nimi nie widuję. Kontakt z nimi się popsuł. W nowej klasie zostałam świetnie przyjęta, zaopiekowały się mną Zuzia i Justyna. Poznałam też Natalkę z którą praktycznie nie rozmawiałam. Znajomość z Justyną i Zuzią trwała tyle, co rok szkolny, chociaż myślałam że to kolejna przyjaźń. W tamte wakacje widywałam się jeszcze czasem z Olą i Natalią. Po wakacjach trafiłam do gimnazjum plastycznego. Wtedy już w ogóle nie miałam czasu. Wracałam o 17 do domu i robiłam rysunki, lekcje. Na weekendach również robiłam prace do szkoły. Przed rokiem szkolnym napisała do mnie Julka, która miała chodzić ze mną do klasy. Zapoznałyśmy się w internecie, żeby znać kogokolwiek w klasie. Znałam jeszcze z widzenia Kaję z osiedla, która też miała chodzić ze mną do klasy. Tak więc w pierwszy dzień siadałam na zmianę z Kają i Julką i tak przez kilkanaście dni aż pojawiła się u nas w klasie Buntowniczka Marysia, która skupiła ich całą uwagę na sobie. Wtedy dziewczyny zostawiły mnie i zaprzyjaźniły się z Marysią. Straciłam wtedy również już kompletnie Natalię. Widywałam ją już tylko raz na 2 miesiące na klatce schodowej. Zaczęłam w szkole kumplować się z Olą. Jednak potem wszystko się pozmieniało i Kumplowałam się tak samo z Olą, Kają i Julką. :) w wakacje między pierwszą a drugą klasą podstawówki zostałam wolontariuszką w schronisku dla psów. jeździłam tam codziennie. Poznałam Filipa, który chodził ze mną do szkoły i poznał mnie ze starszą klasą. W schronisku również były kochane dziewczyny. <3 Nazywaliśmy się rodzinką, jednak rzadko widywaliśmy się poza schroniskiem. Czasem jeździła ze mną do schroniska Ola. również wtedy z Olą zaczęłyśmy trochę jeździć konno. Napisała do mnie Natalka, którą poznałam w 6 klasie, czy mogłabym ją kiedyś zabrać do schroniska, albo na konie. Nie było jakiegoś wielkiego entuzjazmu ponieważ prawie jej nie znałam bo mało z nią gadałam, ale zgodziłam się. Tak po kilku razach zaczęłyśmy pisać i widywać się poza stajnią i schroniskiem i złapałyśmy dobry kontakt. było wszystko podobnie do trzeciej klasy gimnazjum, gdzie znów w połowie roku zmieniłam szkołę. wtedy nie miałam już kontaktu z Julką i Kają. Trafiłam do klasy z dziewczynami, które również wcześniej lekko znałam, Marysię znałam troszeczkę z harcerstwa a Wiktorię W. i Wiktorię T. dzięki Oli. :) Marysia wtedy straciła przyjaciółkę więc trzymałyśmy się razem. ( kolejna przyjaźń ?) Bardzo dobrze dogadywałam się z dziewczynami. Chodziłyśmy na zakupy, wyjścia itp. Do tego gimnazjum chodziła Ola więc mogłyśmy się już częściej widywać i nasz kontakt się trochę poprawił. Tam na przerwach również spotykałam Karola, z którym chodziłam do 1,2,3 klasy podstawówki. :) Nie potrafię tego określić ale chyba go lubiłam. Chociaż nie wiem biliśmy się ciągle i kłóciliśmy. Dzięki Karolowi i Oli Poznałam kolegów ze Ślichowic (osiedle). Spotykałam się z nimi bardzo często, jeździłam na drugi koniec miasta późnym wieczorem, żeby się z nimi spotkać, byłam bardzo głupia. :) Tam traktowano mnie specyficznie. Śmiali się czasem ze mnie ale ja się nie obrażałam bo w sumie śmiali się z każdego. Po pewnym czasie zaczęłam się kłócić z Karolem bardzo, na prawdę konkretnie, parę razy byłam na prawdę załamana przez to jak mnie nazywał i On i reszta ze Ślichowic. :( byłam w tamtym czasie mega smutna, ale przestałam się z nimi widywać. Po wakacjach poszłam do liceum razem z Marysią, Olą i Wiktoriami z którymi chodziłam do 3 klasy gimnazjum. w międzyczasie nadal miałam kontakt z Natalką z 6 klasy i tak jest do tej pory. Od tamtego czasu już chyba nie straciłam nikogo. Oprócz tego, że poza szkołą prawie nie mam kontaktu z Wiktoriami. Nie wiem dlaczego. We wrześniu na samym początku przypadkiem idąc na spacer z Olą żeby opłakać wyjście z gimnazjum i obgadać nowe liceum, szłyśmy i spotkałyśmy kolegę z gimnazjum, który stał z Kubą który mi się podobał. Tak poznałam Kubę mojego teraźniejszego chłopaka, a dzięki niemu poznałam kilkadziesiąt wspaniałych osób z osiedla, z którymi się teraz trzymam. :) 
Podsumowując utrzymałam kontakt najbardziej z Olą i z Natalką z którą jeździłam do stajni. 
Jak widzicie nie miałam stałej przyjaźni. Nie miałam przyjaciółki typu papużki nierozłączki na całe życie. Jednak uważam, że najlepszą moją przyjaciółką jest Ola. Widuję się z nią rzadko poza szkołą, ale z nią przyjaźnię się najdłużej, chociaż przeżyłyśmy tysiące kłótni i kilkadziesiąt " końców przyjaźni" to nadal się przyjaźnimy. Ona ma na mnie wpływ, wiem że kiedy powie mi żebym się ogarnęła to powinnam to zrobić. Nie mówi mi nic złośliwie i chce dla mnie dobrze. z Natalką widuję się tez malutko, ale stale piszemy i spotykamy się kiedy tylko mamy czas. Jej również ufam i wiem że jest szczera i nic nie mówi mi na złość. Obie się na mnie często denerwują bo jestem nieznośna i wszystko olewam :). One dwie są moimi przyjaciółkami na pewno. Reszta nie wiem kim dla mnie jest nie potrafię tego określić, jest to dla mnie trudne przy tak nie stałych relacjach i tylu straconych "przyjaciołach" Za wszystkimi z którymi straciłam kontakt tęsknię niesamowicie. Nawet za tymi którzy mnie krzywdzili i wyśmiewali. Jestem niesamowicie sentymentalna i myśląc o chwilach, które z nimi przeżyłam często mam łzy w oczach i chciałabym odnowić wszystkie moje przyjaźnie, pomimo że nie potrafię znaleźć chwili czasu dla dwóch moich przyjaciółek. :( 
________________________________________________
Jeśli chodzi o wspominaną Natalię z dzieciństwa, straciłam w z nią niechcący kontakt jednak nawet po tylu latach. gdy spotkam ją czasem i wejdę np. do niej pogadać potrafimy rozmawiać godzinami jak kiedyś. :)
__________________________________________
To wszystko co napisałam może się wydawać bardzo zawiłe, bo takie jest. :) Jednak wiem, że nic się nie dzieje bez przyczyny i każda ta relacja miała mnie nauczyć czegoś innego, o ludziach dowiedziałam się bardzo dużo, tak jak o sobie i nie chciałabym wymazać z pamięci niczego. :) 
życzę Wam żebyście mieli większe szczęście w przyjaźni, ale cieszę się, że zostały te najlepsze.

środa, 6 maja 2015

Nie żałuj


Dostałam ostatnio pytanie na ask.fm, czego najbardziej żałuję. Zaczęłam się nad tym zastanawiać, teoretycznie mam prawo żałować na prawdę wielu sytuacji i wyborów, jednak nie muszę. Obiecałam sobie kiedyś, że postaram się nie żałować niczego. Polecam złożyć taką obietnicę każdemu. Dzięki temu przestałam się nie potrzebne przejmować i zastanawiać, z większej liczby rzeczy mogę się teraz cieszyć. Moje życie dzięki temu zbliżyło się o kolejny krok do szczęścia. Dlaczego? To proste. Kiedyś jeśli czegoś żałowałam to było to jedzenie. Żałowałam, że coś zjadłam. Bardzo głupia rzecz, ponieważ nie chcę żałować rzeczy, które sprawiają że jestem szczęśliwa. Byłam szczęśliwa w trakcie jedzenia wiec nie ma o co się martwić. Aktualnie jedna z rzeczy których mogę żałować jest nie zrobienie czegoś. Jeśli nie spróbuję mogę mieć wyrzuty sumienia. Obiecałam to sobie ponieważ miałam dosyć sytuacji w których siedzę w domu i dostaje snapy ze świetnej imprezy, wszyscy ucieszeni, a ja myślę " Boże, czemu nie poszłam!?" Zamiast się zastanawiać po prostu wzięłam się za to. Jeśli dostaję jakąś propozycję to idę. Nie zastanawiam się. Jeśli mam szansę z kimś porozmawiać, gdzieś wystąpić, wymazuję z siebie wstyd na chwilę i robię to. Nie chciałabym widzieć jak ktoś inny marnuje moją szansę bo się wstydziłam. Próbuję wszystkiego. Na prawdę nie bójcie się zrobić czegoś innego, nowego, ryzykownego i pod żadnym pozorem nie żałujcie. Tłumaczcie to sobie tak, że woleliście spróbować i mieć jakiś procent szans, że się uda, niż nie spróbować i dręczyć się całe lata, co by było, gdyby jednak się udało. Bez ryzyka nie ma zabawy, nie ma nic. Myślałam kilka razy, że będę całe życie żałować kilku znajomości które mnie zmieniły, przez które cierpiałam. Jednak teraz nie żałuję wcale. Moim zdaniem negatywne przeżycia też mogą mieć pozytywny wpływ na nasz charakter i postrzeganie świata. Komuś kto przeżył wiele trudnych sytuacji łatwiej jest iść dalej i stawiać czoła codziennym przeciwnościom które przestają już być problemami. Osoba, która spotkała się z niesprawiedliwą i obraźliwą krytyką, zaczyna patrzeć inaczej na ludzi. Wie, że nie może się przejmować takimi opiniami innych. Według mnie na prawdę w każdej najgorsze chwili jest jakaś pozytywna cząstka. Nie możecie niczego żałować. To uczucie dotyczy niepotrzebnej złej przeszłości, ale i blokuje nas do pójścia w przód, w przyszłość. Strach przed tym może utrudniać nam rozwijanie się, które niewątpliwie bywa jednym z życiowych celi. Najgorszą rzeczą jest rezygnować. Nigdy nie należy tego robić, nie możecie rezygnować w żadnej sytuacji, żaden moment nie jest dobry żeby zrezygnować z realizowania siebie i swoich marzeń, nie pozwólcie żeby rządziło Wami sumienie. Przestańcie sięgać w przeszłość i wykonywać negatywne wybory. Niebyłe do końca złe. Każdy wniósł do Waszego życia coś dobrego, nawet jeśli tego nie widzicie. Mam nadzieję, że się nad tym zastanowicie i Wasze życie stanie się lepsze i łatwiejsze tak jak moje. 
Pozdrawiam gorąco i życzę odwagi, próbujcie! :)))
W następnym poście będą świeże zdjęcia. :) zapraszam.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Mój styl ( tekst + zdjęcia )

Od razu pojawia się problem, już w samym tytule, bo tak na prawdę to ja nie mam żadnego swojego, określonego stylu. :) To mnie cieszy w sumie. Kupuję co mi się podoba i łączę na wszystkie sposoby. Najlepiej czuję się w jednym kolorze, czarnym lub białym. Możecie mnie zobaczyć w każdym stylu. Uwielbiam ubierać się sportowo i wygodnie. Lubię się też czasem wystroić, wybiec na obcasach 15 cm i udawać damę. Jednak to już nie dla mnie. Jakiś czas temu w opór się malowałam, kręciłam włosy, ściskałam się kieckami. :) Zrezygnowałam z tego, ponieważ teraz wszystkie laski wyglądają tak samo!! Czasami to kłopotliwe bo kiedy poznam grupkę nowych osób trudno jest mi rozpoznać dziewczyny bo wszystkie wyglądają identycznie. Stwierdziłam, że wolę popracować nad sobą, olśniewać sobą a nie strojem czy makijażem. Nie chcę się malować już tak dużo, bo potem ludzie są w szoku, że bez makijażu wyglądam całkiem inaczej. :) Przestałam oszukiwać ludzi tapetą! Czy nie lepiej jest mieć zadbane naturalne włosy swobodnie i seksownie lecące na wszystkie strony, niż popalone od lokówki, twarde od lakieru siano? Czy nie lepiej założyć ładne jeansy i zwykłą koszulkę i zwrócić uwagę bardziej na swoją twarz i osobowość niż ubrania? Ja doszłam do tego wniosku i przestałam na siłę się "upiększać". trochę mi zajęło przyzwyczajenie się do chodzenia w minimalnym makijażu i takim stroju, bez poczucia że wyglądam jak alien. Zauważyłam, że ludzie zmienili do mnie stosunek od kiedy wyglądam inaczej. Traktują mnie poważniej, przyciągam do siebie życzliwych i szczerych ludzi a nie grono "bananowych dzieci" chwalących się każdym posiłkiem w internecie. Parę osób z mojego otoczenia patrzy się na mnie dziwnie, że już nie wyglądam jak plastik, może z żalem i trochę mnie to śmieszy. :) Nie sądziłam, że kiedykolwiek te osoby mogły by mnie oceniać po wyglądzie. Teraz zamiast spędzać godziny na dobieraniu ubrań- sprzątam, zamiast tracić czas na malowanie się- nakładam maseczki żeby mieć zdrowszą cerę. Czas poświęcony kręceniu włosów przeznaczam teraz na ich pielęgnację, a zamiast chodzić po sklepach i zachwycać się ubraniami które w każdym sklepie są takie same- znajduję 2 godziny dziennie na ćwiczenia. 
________________________________________________________________
Polecam Wam, żebyście się zastanowili nad swoim życiem i wyeliminowali zbędne elementy robione na pokaz. Spójrzcie co moglibyście poprawić, co Was męczy i zrezygnujcie z tego od teraz. Zmiana jest ogromna! Żyje się o wiele łatwiej.
____________________________________________________
Co do zdjęć, modelką nie jestem, ale wyraziłam siebie i o to chodziło. 
Spis ubrań ze zdjęć znajdziecie na końcu postu. :)








Kapelusz: Hazel 21 
Bluza: SH
Legginsy: Terranova
Buty: DC
Plecak: bliżej nieokreślony (z szafy brata).
_________________________________________________
Mam nadzieję, że zrozumieliście o co mi chodziło i że również zaczniecie dostrzegać w życiu inne wartości niż "najmodniejsze" [czyt. przereklamowane] ubrania. 
życzę Wam tego, pozdrawiam. :)



poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Grubość (nie) radość ?

Pisałam w ostatnim poście jak postrzegam moją sylwetkę i napisałam, że postaram się napisać jak patrzę na grubsze osoby. Nie mam absolutnie nic do takich osób. W ogóle nie jestem osobą która przejmuje się wyglądem innych. Na wszystkich patrzę tak samo, na tych chudych, grubych, umięśnionych, czarnoskórych, azjatów, niskich, wysokich, łysych. Nie ważne, to nie ma dla mnie znaczenia. Jeśli mam się z kimś zadawać to wystarczy żebym miała o czym z tą osobą rozmawiać, żebym lubiła z nią spędzać czas. Wracając do tej figury, to bywa że zachwycam się krągłościami. Podoba mi się jak ktoś ma szerokie biodra, lub uda, ale sama nie podobam się sobie w takiej wersji. Jednak mam na komputerze sporą kolekcję zdjęć kobiet + size i  lubię je po prostu przeglądać, są miłe dla oka i zwykle mega seksowne! Wystarczy się dobrze ubrać, zadbać o siebie, zrobić makijaż i w każdym rozmiarze można wyglądać super. Moda jest nie tylko w rozmiarze S. Jedyne grubsze osoby na które mogę patrzeć dziwnie to te które totalnie nie potrafią się ubrać i noszą za małe ubrania. za krótkie bluzki + za małe spodnie = wylewający się brzuch na wszystkie strony świata. Lepiej się pogodzić z rozmiarówką i kupić większe spodnie, żeby wyglądać dobrze. Jednak prawda jest taka że większość z osób grubszych nie akceptuje siebie, a nie zawsze jest to ich winą. Są choroby, leki od których się tyje. Podziwiam bardzo te osoby bo one nic nie mogą z tym zrobić. Nawet jeśli są bardzo silne i się nie poddają, po prostu nie mogą. Doceniam ich wytrwałość, nie wiem czy sama dała bym radę w takiej sytuacji.
:) 
                            


                          PS. niedługo będzie post z moimi zdjęciami i z moim chłopakiem 
                               miłego dnia wszystkim :) 

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Masz anoreksję !!

Nie mam idealnej sylwetki. Wiem że dużo osób zazdrości mi mojej figury, bo mi to mówią, piszą. Problem w tym, że te osoby nie widzą wszystkiego. Uważają że jestem nienormalna, bo mówię że muszę schudnąć. Super, wychodzę z domu pościskana ubraniami i wyglądam ładnie. A potem wracam do domu, staję przed lustrem i widzę to czego Wy nie widzicie. Nie narzekam bardzo na swoją sylwetkę, dziękuję losowi, że wyglądam tak a nie inaczej. Jednak chciałabym wyglądać na tyle dobrze, żeby móc wejść do sklepu i wziąć co chcę, bez martwienia się jak będę wyglądać. Setki krótkich bluzeczek za grosze, są cudowne jednak odsłaniają brzuch. Kiedy je przymierzam, zapozuję jak to przed lustrem wyglądam ok. Ale w rzeczywistości kiedy już założę taką rzecz... Brzuch wylewający się ze spodenek, czuję jak skacze kiedy idę. Kiedy siadam mój brzuch wygląda jakbym trzymała na kolanach takiego małego pomarszczonego pieska, haha. Nie jest to dla mnie problem, że tak wyglądam. Wiem, mogłabym wyglądać sto razy gorzej, a wiele osób chciało by wyglądać tak jak ja i nie rozumieją, że chcę wyglądać lepiej. Kiedy już się coś ma to nie wystarcza, chcę mieć więcej bo mam świadomość że mogę. Mam taki cel żeby mieć ładny brzuch i nienawidzę gdy ktoś ingeruje w moje cele i marzenia. " nie chudnij, jesteś chudziutka" " jesteś psychiczna chcesz wyglądać jak patyk?".
Słucham tego kilka razy dziennie a nikt nie potrafi zrozumieć że te 4 kg nie sprawią, że będę wyglądać jak kościotrup. Mam takie geny, że jestem szczupła, mam rączki jak patyczki ale tłuszcz odkłada mi się na brzuchu i biodrach, trochę na nogach. Wiem, że żeby pozbyć się tłuszczu muszę po prostu schudnąć. :) Jednak moja rodzinka jest mądrzejsza. Mój tata uparcie twierdzi że wystarczą brzuszki ( jego logika mnie powala). Zwykle przy stole zaczynają się o to kłótnie. Niestety ja wiem że brzuszki nie spalą tłuszczu, a jako ćwiczenie na mięśnie też są marne. Wszyscy mi mówią "masz anoreksję!" Najlepsze jest jak słyszę " wyglądasz jak anoreksja!" XD (?!?!?!) dokładnie. To mnie irytuje. Mój tata nie wie co to jest anoreksja. A używa tego słowa codziennie. Denerwuje się, kiedy mu tłumaczę, że według tego co powiedział to wyglądam jak choroba psychiczna. Moja mama też nie jest lepsza, dzwoni do mnie i pyta się co jadłam, ile. Wciska mi kanapki. Jest to hit sezonu, ponieważ ja nie głoduję, wręcz przeciwnie. Uważam  że drogą do schudnięcie jest jedzenie. Jem dużo, ale inaczej niż moja rodzina. Chyba żyję w domu wariatów :). Czasami to jest śmieszne nawet :). Jednak nie jest mi łatwo schudnąć gdy mama o godzinie 23 przynosi mi do łóżka kebaba na frytkami, którego na prawdę kocham i chyba sobie nie potrafię go odmówić ❤️.  
_________________________
Ps. Jeśli już o tym mówię to nie znaczy, że to jest pocisk na grubsze osoby. W następnym poście postaram się wyjaśnić jak postrzegam grubszych, a powiem Wam, że pozytywnie. :)
_________________________
Macie tu moje zdjęcie, czy według Was też "WYGLĄDAM JAK ANOREKSJA" ??? XD strasznie mnie to bawi.
Ps. Lepiej wyglądam w wydaniu sportowym czy eleganckim? :) bo ja siebie wolę w sportowym, ale czasami lubię wyglądać jak dama. 
Pozdrawiam :)

środa, 1 kwietnia 2015

Przyszłość (?!?!)

Od zawsze uważałam, że jeszcze nie czas na myślenie o przyszłości. Jednak mam już te 17 lat, starość nie radość. Nadszedł chyba moment w którym zaczęłam planować dalsze życie. Podchodzę do tego z entuzjazmem, uważam że czas pomiędzy nastoletnim życiem a wejściem w dorosłość to cudowne chwile. Myślę że w tym okresie bardzo dużo poznajemy i odkrywamy. Bardzo chciałabym się zatrzymać w wieku 17 na całe życie, ale w sumie? Zeżarła by mnie ciekawość dalszego życia. Czasami jest mi smutno że minął tak szybko tak wspaniały czas, a ja nie dostzegałam i nie doceniałam niczego. Jednak innym razem gdy myślę o przyszłości to na mojej twarzy pojawia się uśmiech. :) Pierwsza praca, pierwsze własne mieszkanie, ślub, ciąża, wychowywanie dzieci. Mam ogromną nadzieję, że to się uda. :) Najgorszą opcją dla mnie było by życie w samotności. Żadna kariera nie zastąpiła by mi ciepła rodziny. :) Nie boję się przyszłości. Myślę że nie ma czego. Skoro inni dają radę to czemu ja miałabym nie dać? Co miało by sie nie udać skoro mam rodzinę i przyjaciół którzy zawsze mi pomogą. :) 
Moim zdaniem mam szansę odnieść sukces, ponieważ mam ogromną chęć udowadniania samej sobie, że mogę wszystko. Mam jakieś tam swoje talenty. Jestem sprytna. Wszystko jest na dobrej drodze, myślę że do odniesienia sukcesu wystarczy chcieć, wszystko zależy od nas. Ludzie żyją na śmietnikach a potem zostają milionerami, 
WSZYSTKO JEST MOŻLIWE
Wszystko na tym świecie jest dla ludzi. :)
Niestety nie da się czegoś osiągnąć siedząc przykomputerze i wypisując z zazdrości bzdury na temat osób które coś osiągnęły. 
––––––––––––––––––––
Moim głównym celem jest pokazać sobie samej ile potrafię. Osiągnąć duzo w życiu, żeby móc spojrzeć w oczy osobom które we mnie nie wierzyły i pokazać im środkowy palec. Chciałabym również zmienić coś w świecie, pomagać ludziom, uszczęśliwiać ich. 
Moim celem jest żyć tak żeby niczego nie żałować, założyć rodzinę, zapewnić jej dobre życie i być szczęśliwym czyli żyć w otoczeniu osób które kocham i nie być zależnym od nikogo. :) 
Dzięlukuję. 
Mam nadzieję, że zrozumieliście o co mi chodziło. :) 
––––––––––––––––
Pamiętajcie, to Wy macie kontrolę nad swoim życiem, sami piszecie sobie scenariusz. 
MOŻECIE WSZYTKO ❤️ 
Powodzenia :)


Oto ramka z najlepszymi wspomnieniami mojego życia. :')


środa, 18 marca 2015

Zamuła trochę

Jak wiecie próbuję zawsze myśleć pozytywnie i się nie martwic, nie smucić. Ludzie często pytają się mnie czy ja mam w ogóle jakieś problemy, czy się czymś przejmuję. Ooo tak! Ale są to zwykle dosyć ważne sprawy prywatne. :) ogólnie poznałam wiele osób które na pierwszy rzut oka, nie miały problemów. Ale jednak każdy je ma. Po prostu każdy. prędzej czy później. W końcu są rzeczy silniejsze od naszej psychiki których nie da się od tak odrzucić i o nich nie myśleć.- To oczywiste. Przecież nikt z nas nie uniknie chorób, czy śmierci. Jednak wszystko da się przezwyciężyć. :) 
Ja właśnie ostatnio miałam gorszy czas, dlatego mnie nie było. 
Było by ok, gdyby nie to, że wszystko przyszło na raz. Po 1 mam duże problemy w szkole, m.in. przez to, że byłam chora, w szpitalu i nie chodziłam. :) a więc wszystko trzeba nadrobić, ale to było dla mnie najmniej ważne, ponieważ gorsze było to, że zaczęły się znów moje problemy ze zdrowiem. Przez chwilę było bardzo źle. Poradziłabym sobie gdyby nie to, że nadszedł czas mojego pierwszego dłuższego rozstania z chłopakiem. Od kiedy się poznaliśmy widywaliśmy się codziennie, a właśnie kiedy zaczęły się moje problemy przypadł termin jego wyjazdu do Włoszech. ( Jest tam nadal. )
Ale wszystko zawsze się kończy dobrze. :)
Dzięki przyjaciołom i znajomym udało mi się nie myśleć o wszystkim, pocieszali mnie, jak i po prostu spędzali ze mną czas, żebym nie miała czasu myśleć co będzie. :)
Po paru nie przespanych nocach wszystko się ułożyło, moje zdrowie już ok. :) 
Ale zrozumiałam, że nie tylko kocham Kubę, ale jestem od niego uzależniona. Nie potrafię bez niego radzić sobie z problemami. Nawet najmniejszymi, typu " Co zjeść na śniadanie"- Potrafię stać przed półką w sklepie nawet 15 minut i się zastanawiać co zjeść, haha. :) 
______________________
To jest równoznaczne z tym, że wróciłam i mogę znów z wielką przyjemnością pisać nowe notki. 
Mam nadzieję, że mi pomożecie bo kocham pisać tutaj, ale nie zawsze wiem o czym. 
Więc proszę, dawajcie mi propozycje tematów na bloga, w pytaniach na asku, możecie na początku pytania wstawić: " #Blog", żebym wiedziała, że chodzi właśnie o to. 
Mój ask: http://ask.fm/WikuszK 
 Porcja nowych zdjęć nie zaszkodzi :)
______________________________________________________________
                            poszalałam ostatnio z włosami,
                               mam nową świetną lokówkę, 
               + okazało się, że dzięki zabiegowi keratynowemu 
                   loki na moich włosach utrzymują się co najmniej 3 dni.
                                           Oto efekt:
Prawie brat. <3

                                Mój Kuba, który mnie zjada, jednak ukrywałam to
                                                przed światem. <3
                                                       
                                            Przyjaciółka Ola <3
         
                                           ogólnie  THUG LIFE 

                                             I mati. <3

                                              Maciuś <3